Było mu dobrze. Przespał te kilka godzin, które zostały im z nocy. To więcej niż udało mu się przemęczyć naraz dzięki proszkom w parodii snu. Siedział teraz pod ścianą i rozkoszował się porannym słońcem Rio de Janeiro. Mięśnie jego brzucha wciąż były spięte, jakby ćwiczył przez kilka godzin. Nie mógł sobie znaleźć miejsca, z jakiegoś powodu wciąż się wiercił.
piątek, 13 listopada 2020
poniedziałek, 2 listopada 2020
Klątwa krwi - ROZDZIAŁ 11 - Przebudzony
Obudziła go cisza.
Nie słyszał
pokrzykiwań przekupek i pałacowych praczek. Ujadania myśliwskich psów zarządcy
zamku, ani przeklinania strażników. Nawet kury nie gdakały. Cisza, martwi
cisza. Taka nieznośna.
Podniósł się z łoża. Był zziębnięty, zły, niewyspany. Dokuczała mu rana i pulsujący łeb. Nim sięgnął do kielicha, którego nie opróżnił wczoraj przed snem do końca, rozejrzał się po komnacie. Kocię siedziało na parapecie i wyglądało przez okno. Jednak w jego wzroku nie było ciekawości, a lęk i uległość. Nie strzygło uszami, chcą wyłapać jak najwięcej i jak najwięcej się nauczyć.
Subskrybuj:
Posty (Atom)