Pisząc ten rozdział, słuchałam głównie Jelonka. Może dlatego wyszedł mi taki filozoficzny i nawet się nie mordowali :) "Akka"
Aon
różnił się od większości wojowników z głównej twierdzy
Tyrów. Może dała o sobie znać jakaś stara krew z innych stron,
która niegdyś zmieszała się z czystą purpurą jego rodu. Jego
cera była ciemniejsza, twarz węższa, w tym nos i oczy, a czarne
jak węgiel włosy zupełnie matowe, sztywne i proste. Zaplatał je w
warkocz, którzy sięgał mu za łopatki. Nie szpecił swojego
silnego ciała kolczykami ani tatuażami. Traktował je zupełnie
inaczej niż Zethar. Jedna rzecz jednak ich łączyła. Obaj mieli
srebrne implanty w miejscu kłów. Trudno było je dojrzeć, jeśli
posiadacz się nie uśmiechał. Zethar robił to zaskakująco często,
ale zwykle tylko jemu było wtedy do śmiechu. To był szyderczy
śmiech. Mimika Aona była bardziej powściągliwa, mimo znacznie
przyjemniejszego usposobienia. Wciąż jednak należał do tych
bardziej tajemniczych typów, którzy zawsze piją najmniej od
kamratów, by nie stracić trzeźwości umysłu.